Mówiąc oględnie – projekt ustawy o ochronie wolności użytkowników serwisów społecznościowych wymaga doprecyzowania. A jeśli mamy pisać bez ogródek – nadaje się do wywalenia do kosza, a eksperci zachodzą w głowę, jak można w ogóle myśleć o procedowaniu tak marnego (tu znowu eufemizm) prawa.